niedziela, 1 czerwca 2014

3.Tak, dziewczyna jest do łóżka.


https://www.youtube.com/watch?v=yAUMU3QQE6w

Czułam jakby patrzył na mnie już 12879114 godzin. Patrzył i patrzył, a ja nie wiedziałam co zrobić. Skoro zgasił silnik, myślę, że mogłabym już po prostu wyjść i podziękować. Jednak on patrzył wciąż na mnie z niewiadomych powodów. Może właśnie na to czekał.
-W-więc bardzo dziękuję ze podwiezienie-zdecydowałam się przerwać, bo nie wytrzymywałam.
-Drobiazg.-odpowiedział tym najbardziej onieśmielającym głosem.
Szarpnęłam za klamkę, która nie ustąpiła. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem, a on nie zareagował. Siedział, patrząc nie tym razem na moją twarz, ale na dłonie, którymi zmagam się z otworzeniem drzwi.Dlaczego nie mogę tego zrobić?
-Chciałabym już iść-Powiedziałam trochę niepewnie.
-Jasne, idź-uśmiechnął się szeroko.
-Kiedy nie mogę.
-Aż tak bardzo chcesz tu zostać, Jess?-zamarłam. Co to w ogóle było? Jednak muszę przyznać, że ma cudowny głos.-Słucham?- byłam na prawdę zdezorientowana. Nie odpowiedział, tylko nadal mi się przyglądał. -Mógłby pan otworzyć drzwi?
-Otworzyć twoje drzwi? Jasne, bez problemu.- Odwróciłam głowę w stronę jego osoby, a on właśnie wychodził z samochodu. Okrążył go i pojawił się tuż przed szybą z mojej strony, otwierając te cholerne drzwi.Wyszłam niezgrabnie z samochodu, na co tylko się zaśmiał. Zrobiłam krok do przodu, jedyne czego chciałam to znaleźć się w domu, który znajdował się kilka kroków od nas. Poczułam, że łapie mnie za nadgarstek, więc znowu znajdowałam się na wprost niego. Spojrzałam w górę i ujrzałam te zielone oczy, które ponownie patrzyły w moje.  Przycisnął mnie do samochodu i powoli, delikatnie zaczął się pochylać i przyłożył usta do mojego ucha. Nie wykonałam żadnego ruchu, no bo co miałabym zrobić? Byłam w wielkim szoku, jeszcze nigdy nie znalazłam się tak blisko niego, no może raz. Ale to była sytuacja, o której chce zapomnieć, ale nie mogę. Czułam jego ciepły oddech przy mojej szyi.
-Jesteś bardzo ładna Jess, bardzo.- szepnął do mojego ucha. Co? Czy mój nauczyciel, właśnie... Nie, to na pewno jakiś sen, albo żart.-Najbardziej podobasz mi się, gdy się denerwujesz.
-J-ja...- próbowałam skleić sensowne zdanie.
-Tak?
-Pójdę już.-Powiedziałam tym razem bardziej stanowczo.
-Poczekaj.- Jego głos był nie do opisania.
-Pójdę już, poważnie. - Harry beż żadnego problemu odsunął się ode mnie.
-Dziękuję za podwiezienie-powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi.
-Jessica!-usłyszałam jego dość głośne wołanie, więc się odwróciłam.
-I tak wiem, że ci się podobało.- krzyknął ukazując swój bezczelny uśmiech.
-Ugh- westchnęłam tylko głośno i weszłam do domu. Od razu poczułam ciepło jakie otacza moje ciało.
Chciałam jak najszybciej udać się do pokoju i odpocząć, jednak w przejściu zatrzymała mnie mama.
-Masz chłopaka?- zapytała momentalnie, a ja szeroko otworzyłam oczy. Nigdy mnie o to nie pytała.
-Co? Oczywiście, że niee.- odpowiedziałam szybko.
-A ten chłopak, to niby kto?
-Jaki chło..?- nie pozwoliła mi nawet dokończyć. - Ten który cię podwiózł.
-On mnie tylko podwiózł do domu, mamo.
-Ach, tak? I przypadkowo przycisnął cię do samochodu?
Co?
-Mamo!
-No co?
-To jest....Znaczy on...Jest moim kolegom, okej?
-Taak, pewnie.- dodała krzyżując swoje ramiona i patrząc jakby czekała na dalsze wyjaśnienia.
-Nie pytaj mnie już o to, proszę.- odwróciłam się i udałam w stronę schodów. Gdy znalazłam się w pokoju, jedyne czego chciałam, to zostać tu do końca dnia.
*
Czekałam przed szkołą na Holly, nie wiem gdzie ona się podziewa. Myślę, że gdyby miała nie przyjść, to napisałaby wiadomość, albo cokolwiek. Zostało 8 minut do rozpoczęcia lekcji, mam nadzieję, że zmieści się w czasie. Usiadłam na schodach i wpatrując się w te wszystkie osoby, czekałam na przyjaciółkę.
- Dzień dobry.- usłyszałam za plecami. Kto mówi mi "Dzień dobry" ? Odwróciłam się i zobaczyłam mojego wuefistę. Miał na sobie czarne spodnie, koszulę w kratę i brązowe buty. Jego włosy zaczesane były do tyłu, a uśmiech nie schodził z twarzy, jak zawsze.
- Dzień dobry. - wymamrotałam.
- Czekasz na kogoś? 
- Um...tak, na przyjaciółkę, ale się spóźnia.- Po co ja mu w ogóle o tym mówię?
- Rzeczywiście. - spojrzał na swój zegarek na ręce. - Zostały wam dokładnie 3 minuty do dzwonka.
- Tak, wiem.
- Dobrze, w takim razie czekaj. Do zobaczenia Jessico.
- Nie sądzę.
- Słucham?
- Nie sądzę, aby "Do zobaczenia" było dobre, nie mam z Panem lekcji, więc się nie zobaczymy. - Czy ja coś mówiłam? On na prawdę, patrzył na mnie tak, jakbym była co najmniej dziwna.
- To, że nie mamy lekcji nie oznacza, że się nie zobaczymy. - dodał z uśmiechem.
Co?
- Dzień dobry. - Naszą niefortunną rozmowę przerwał głos Holly.-Cześć Jes -podeszła do nas bliżej, akurat gdy zadzwonił dzwonek.
- Dzień dobry, właściwie, to Do widzenia... dziewczyny. - dodał i właściwie co on zrobił? Czy on właśnie puścił mi oczko? Zdawało mi się, prawda? Prawda.
- Czy on puścił do Ciebie oczko?
-Co?
-No, pytam czy puścił do...
-Nie. - przerwałam jej. - Zdawało Ci się. Chodźmy, bo wiesz dobrze, że pani Tayler jest nieubłagalna.
- Jak tak sądzisz to w porządku, chodźmy.
*
Przez całą matematykę zastanawiałam się nad tym co wydarzyło się przed szkołą. Puścił mi to oczko czy nie? Chciałabym nie spotkać go przez resztę dnia. Mało prawdopodobne, ale tego mi trzeba. Nie chcę na niego wpadać przypadkiem, czy też nie. Nie chcę i tyle. Moje krótkie a jakże sensowne przemyślenia, oprócz bezsensownego gadania nauczycielki, przerwało pukanie do drzwi. Oczy wszystkich zwróciły się w tamtym kierunku, a zza nich wyłoniła się sylwetka mojej wychowawczyni, ciekawe po co zaszczyciła nas swoją obecnością? 
- Dzień dobry wszystkim. Chciałam was jedynie poinformować, że nie macie dzisiaj biologii, więc zaczekajcie po prostu przed salą gimnastyczną, bo będziecie mieć zastępstwo z Panem Styles'em, to wszystko. - Przepraszam za przerwanie lekcji. - dodała zwracając się do pani Tayler. - Do widzenia.
Przepraszam, z kim ? Niech ta pani teraz wejdzie i powie, że biologia jest i to co powiedziała wcześniej jest nieaktualne. Dlaczego nikt nie wchodzi? Zabrzmiał dzwonek oznaczający długą przerwę. Pani coś tam wspominała o zadaniu domowym, ale nie raczyłam jej słuchać. Wszyscy wyszli z klasy, więc poszłam za nimi. Została nam jedna lekcja, biologia, której nie będzie. Zabierając swoją torbę udałam się pod salę gimnastyczną, aby ją tam odłożyć. Mam zamiar odpocząć i przewietrzyć się własnie teraz z Holly. Nie mam pojęcia gdzie ona zniknęła.Widuję ją teraz znacznie rzadziej niż zwykle, mimo, że chodzimy razem do szkoły. Rozmawiamy również coraz mniej, sama nie wiem dlaczego. Przecież się nie pokłóciłyśmy, nie ma powodu być na mnie zła, ani nic z tych rzeczy. Może ona wcale nie chce z Tobą rozmawiać? - podpowiadała mi moja podświadomość. To moja przyjaciółka, jedyna wspaniała osoba jaką mam, oprócz mamy. nie sądzę, aby tak z dnia na dzień odechciało się jej ze mną rozmawiać. To niedorzeczne, o czym ja myślę. Oh, tam jest, stoi obok drzwi sali gimnastycznej rozmawiając z jakimś chłopakiem. Przepraszam, ale mam zamiar przerwać tą całą pogawędkę, nie żebym była nie miła czy coś. Udałam się szybkim krokiem w ich stronę, tak na prawdę nie wiem z kim ona rozmawia. Pewnie jakiś chłopak z wyższej klasy, kojarzę go raczej z widzenia, ale nie mam pojęcia jak się nazywa. 
- Hej Jess, chciałabym przedstawić Ci Matty'ego. To mój um... kolega. - wypowiadając ostatnie słowo spojrzała w jego stronę, a on puścił jej oczko. Czy wszyscy musza puszczać sobie oczka? Nie ważne. 
- Cześć, jestem Jessica, miło cię poznać. 
Nie za miło, bo to nieodpowiedni moment, ale nie wypada powiedzieć mi nic innego niż tradycyjną formułkę. 
- Słuchaj, bo jego klasa ma właśnie z nami w-f. -Ugh- zastępstwo. Super, co ?
- Tak, super.
- Przeproszę was dziewczyny, bo kumple mnie wołają. Do zobaczenia o 20 Holly i miło było Cię widzieć um...
- Jess
- Tak, Jess. - Dodał uśmiechając się gdy odchodził i UM... OKEY ?
- On jest cudowny. 
- Co w nim takiego cud...
- Słyszałaś ? Na 20- stą ! Zaprosił mnie do kina, rozumiesz? On jest słodki.
- Ty go wcale nie...
- Jak myślisz w co powinnam się ubrać ? Przydałoby mi się wpaść po szkole do galerii, co sądzisz? No na prawdę nie wiem co włożyć. - Opowiada... Ugh sama sobie? Gdzie ona do cholery idzie? Szukałam jej wszędzie, a teraz co? Spędzę te 15 minut sama, jak rozumiem. Jak ona poznała tego Matta ? I skąd on się w ogóle tak nagle wziął?
*Niall pov*
- McKibben, człowieku! Gdzie ty byłeś tyle czasu?
- Poznałem fajną laskę - odparł siadając na boisku na przeciwko mnie.
- W szkole? Czy ty siebie słyszysz? Tutaj?
-  No tak, Horan, mam do ciebie całkiem niezłe wyzwanie.
- No mów.
- Bo ona ma koleżankę i...
-Nie, nie załatwię ci trójkącika z nimi.
- Nie o to chodzi, tylko...
- To o co?
- Próbuję ci właśnie wyjaśnić, ale nie dajesz mi dojść do słowa.
- Okej, mów stary.
- Założę się, że jej nie wyrwiesz w tydzień.
- Dwa.
- No niech stracę. Dwa tygodnie i nie widzi świata poza tobą.
- Jak ma na imię?
- Jessica- Jess. Chyba tak.
- Zgadzam się - dodałem z uśmiechem na twarzy, uściskując mu dłoń, na znak, że ten zakład został rozpoczęty. Nie pierwszy raz bawię się w takie gówno. Jednak pierwszy z dziewczyną z tej szkoły. Chociaż nie, była taka blondynka, właściwie to chyba dwie. Maddie- Meggie- zupełnie nie pamiętam. Przeleciałem, wszystkie, po co on nadal się zakłada? Wątpi, że zrobię to ponownie? Ha, może ten dzisiejszy zakład to większe wyzwanie. Nie wiem nawet jak ona wygląda. Mam nadzieję, że nie jest jakaś straszna czy coś. Chodzi tylko o łóżko, no ale nie będę robił też tego z byle kim. Jak mi się nie spodoba, to się wycofuję. Czekaj... Ja? Niall Horan? Ja, mam się wycofać? Jednak nie da rady. Dwa tygodnie i mu pokażę. Ciekawe jak tam jego koleżaneczka. Umawia się z nią, czy co? Jak, tak można? To głupie, sztywne i dziwne umawiać się dobrowolnie z dziewczyną, oglądać z nią filmy, łazić na randki, zakupy, za rączki. Fu, to na prawdę nie dla mnie. - W moim skromnym 19-letnim życiu mi się to nie zdarzyło i wcale na to nie czekam. Chociaż Matty to Matty. Najbardziej rozgarnięty z naszej czwórki. On jako jedyny z nas bawi się w to i te kurewsko głupie sprawy. Oczywiście, nie jest święty, na imprezach robi swoje, ale ... Hm, to raczej dobry chłopak. Tak myślę. Można by było powiedzieć, że nie pasuje do mnie, Zac'a i Luke'a, ale jest cholernie dobrym kumplem. Niech się bawi w te chore sprawy i trzymanie za rączki, ale zostanie przyjacielem na długo.
- Czy ty właśnie o czymś myślisz?- przerwał mi głos Zac'a. 
- Nie? Moje życie to jeden wielki spontan.- odparłem jak najszybciej, tak aby mogli wyczuć moją pewność siebie.
- Zdążyliśmy się przekonać- wtrącił się Luke. -Jakoś nikt tego nie zmienił i...
-I nikt nie zmieni- dodałem na zakończenie tej głupiej rozmowy.Chwilę później zabrzmiał dzwonek a wszyscy zaczęli się schodzić w stronę szkoły. 
Nikt nie zmieni, bo kto miałby to niby zrobić? Wspomniałem już może, że nie bawię się w te sprawy? Nie rozumiem fenomenu miłości. Jestem pewien, że to niemożliwe pokochać jakąś osobę tak, że można zrobić dla niej wszystko. Nawet oddać życie. Żyć z nią szczęśliwie i wiedzieć, że ma się dla kogo... Dla kogo żyć, bo ta osoba sprawia, że oddasz wszystko, aby zobaczyć jej uśmiech. Powiedzieć jej , że ...
- Horan, czy ty się zakochałeś? Stary, w ogóle nas nie słuchasz.
- Czy ty sobie żartujesz?- parsknąłem.Ma mnie za idiotę? 
- Miłość, co ona robi z człowiekiem.- westchnął rozbawiony Matty. 
- Zastanawiałem się, jak można bawić się w to całe gówno. 
- Gówno?
- Tą miłość, czy coś.
- Miłość, to gówno twoim zdaniem?
- Taa, chodź na te pieprzone zastępstwo.
- Poznasz kogoś kto zmieni twoje zdanie, zobaczysz.
- Poznam, czy nie poznam? Nadal sądzę, że to cholerna strata czasu.
- Dziewczyna, to zajmie ci twój cenny czas?
- Tak, dziewczyna jest do łóżka.
- Oczywiście, najlepiej z nią leżeć i rozmawiać, to coś co lubię ja i ona i ...
- Jesteś kurewsko jebnięty. Nie o takie spędzanie czasu w łóżku mi chodzi.
- Domyślam się, ale gwarantuję ci Niall, kiedyś ty będziesz tak leżał i rozmawiał.
- Przestań, bo...
- Dzień dobry. Słuchajcie.- zabrzmiał głos Styles'a - Mam z wami teraz lekcje, jak wiecie, jest was bardzo dużo, więc proponuję przebrać się i iść na dwór. Będę czekał na was na boisku, proszę abyście dołączyli.
- Nie ma mowy- odparłam wkurzona.
- Przecież tylko biegamy i gramy w siatkówkę, jak zwykle. 
- Wiem. 
- To dlaczego ty...
- Bo nie, okej? Boli mnie brzuch.
- Jak chcesz. Nie róbmy afery.
- Nikt jej nie robi, Holly.
- Chodź lepiej, jesteśmy tu ostatnie.
Udałyśmy się w stronę boiska, chłopacy już się rozgrzewać, a dziewczyny czekały prawdopodobnie na nas.
Styles dziwnie się patrzył. No co? Potrzeba trochę czasu na przebranie się. 
- Panna Grey i Panna Simpson, jak zwykle spóźnione.
- Nie? Po prostu wszyscy są za szybko.- dodałam półgłosem na co Holly zachichotała.
- Masz coś do powiedzenia? -  powiedział wuefista podchodząc bliżej nas.
- Nie.
- Wspaniale, dołączcie do reszty, która na was czeka. - Po jego słowach Holly razem z innymi rozpoczęła biegania, natomiast ja usiadłam na ławce, przyglądając się wszystkim.
- Co z tobą nie tak?
Co z tobą chyba nie tak?
- Nic
- Dlaczego nie biegasz?
- Bo nie mogę.
- Z powodu?
- Z powodu bólu.
- Bólu czego ?
- Bólu brzucha.
- Co Ci jest?
- Nic.
- To dlaczego cię boli ?
Czy on nie miał nigdy dziewczyny, nie wie co to okres?
- Bo tak.
- Rozmawiaj ze mną normalnie, Jess.
A co robię?
- Boli mnie bo... bo t- tak.
- Czy ty masz okr...?
- Oh tak. - przerwałam natychmiastowo. Jednak wie co to jest.
- No dobrze, w takim razie odpocznij. - dodał z uśmiechem.
Co w tym śmiesznego, bo nie wiem.
- Bardzo Cię boli?
- Um... tak.
- Może chcesz coś przeciwbólowego ?
- Nie, dziękuję.
- Może jednak?
- Nie.
- Może przyniosę? - Kurwa, nie.- Wyglądasz blado. - dokończył.
- Nie, dziękuję. Nie potrzeba.
- No dobrze, gdybyś czegoś potrzebowała, to proszę zawołaj mnie. - dodał odchodząc, właśnie gdy reszta klasy skończyła biegać.
Przecież to nie ciąża. No cóż, przynajmniej zrozumiał.
_____________________________________________________________________________________

Więc jest rozdział 3 ;) Nie wiem ale tak jakoś bardzo nam się podoba. Widzimy ile osób odwiedza bloga, dziwi nas to, że nikt go nie komentuje. Bardzo zależy nam na waszej opinii i jest nam troszkę przykro, gdy liczba komentarzy wynosi 0. Czy chcecie dalszego ciągu give me love? ~ Wanessa, Weronika.

Jeśli szanujesz naszą pracę, napisz komentarz.
Dla Ciebie to chwila a dla nas wielka motywacja. ;)