poniedziałek, 16 marca 2015

10 częśc I. Na prawdę nie wiesz skąd się biorą dzieci?

Jest 8:00, a mama już kazała mi wstac. Co z tego, że mam wolne i co z tego, że jest tak wcześnie? Oh Liczy się tylko to, że mój ojciec przylatuje z Kalifornii na święta i trzeba wszystko przygotowac.
Zeszłam na dół, weszłam do kuchni i usiadłam na wysokim krześle przy blacie. Mama stoi tyłem do mnie i czyta jakiś przepis na głos.
- Dzień dobry. - Mama powiedziała, gdy tylko mnie zobaczyła.
- Taak, cześc. - Jestem na prawdę zaspana. - Pomóc w czymś?- Dodałam.
- Wiesz, w nocy nie mogłam spac i praktycznie większośc juz zrobiłam, więc...
- Żartujesz, racja? Więc po co wstałam?
- Nie, po prostu chciałam, żeby wszystko było idealne. Gdybym nie obudziła cię teraz, to pewnie wstałabys o 14.
- Mamo, to facet, który zostawił cię dla jakiejś dziuni, a ty się starasz, jakby nadal był twoim mężem.
Nic nie powiedziała. Jak można się tak starac dla mężczyzny, który zostawił ją ponad 10 lat temu? Nie rozumiem tego, przysięgam.
Postanowiłam pójśc na górę i uszykowac sobie jakieś rzeczy, posprzątac pokój i zajrzec na tumblr, który ostatnio bardzo zaniedbałam.
Była 13:00, kiedy mama mnie zawołała i poprosiła, żebym nakryła już do stołu, ponieważ tata przyjeżdża o 17:00, a później pewnie nie będzie na to czasu. Więc zrobiłam to i zajęło mi to 30 minut, ponieważ mama kazała mi składac serwetki w dziwne kształty nie wiem po co. Później dokończyłam z mamą ciasta i o 15:30 poszłam pod prysznic, zakręciłam włosy, zrobiłam makijaż i ubrałam się.
 Byłam gotowa 10 minut przed czasem, dlatego zaniosłam wszystko na stół. Mama bardzo się odstawiła, chyba naprawdę jej zależy. Równo o 17:00 usłyszałyśmy pukanie, wow założę się, że specjalnie jest tak idealnie punktualny. Mama zerwała się z krzesła i poszła otworzyc drzwi, a ja olałam jego przyjście i jem winogrono.
- Jessica. - Usłyszałam ten głos i już chciałam, żeby ta wizyta dobiegła końca. Wszedł do pokoju, ma włosy zaczesane do tyłu, białą koszulę, garnitur i krawat. W ręce trzyma dwa pudełka w stylu tych z jubilera na biżuterię, które po chwili odłożył na komodę i spojrzał na mnie.
- Cześc. - Powiedziałam oschle.
- Tylko na tyle cię stac? - Jego głos jest pełen pretensji. Skrzyżował ręce i cała czas patrzy mi w oczy.
Westchnęłam i wstałam z krzesła. - Cześc tato. - Podałam mu rękę.
Uścisnął ją i nieszczerze się uśmiechnął. Nawet gdyby ktoś mi powiedział, że to szczery uśmiech, to z pewnością wyśmiałabym go od razu. Już chciałam usiąśc, kiedy usłyszałam inny męski głos... Co do kurwy się dzieje? Do pokoju wszedł chłopak, chłopak, którego nigdy w życie nie widziałam i na prawdę nie wiem dlaczego stoi teraz w moim salonie.
- Um... - Zająknęłam.
- Cześc, Jessica, racja? - Powiedział i wow miał amerykański akcent.
- Taa-k, a ty to? - Spojrzałam na mamę.
- To jest... - Najwidoczniej chciała mi odpowiedzieć,ale chłopak jej przerwał.
- Jake, jestem Jake. - Uśmiechnął się do mnie i podał mi rękę, którą uścisnęłam.
- Mamo, kim jest Jake? - Jestem zszokowana i na prawdę nie wiem co myślec.
-Jake jest...
- Jest synem mojej żony, z pierwszego małżeństwa*. Czyli twoim... przyrodnim bratem. - Odezwał się tata.
Co? Przepraszam, co? Co mam niby teraz powiedziec? Stoję jak kretynka i patrzę raz na niego, raz na tatę, a raz na mamę i przepraszam, czy tego wieczoru mamy udawac, jakąś pieprzoną rodzinkę?
- Skąd on...
- Na prawdę nie wiesz skąd się biorą dzieci? - Zapytał rozbawiony chłopak.
- Słucham? - Nie było mnie stac na nic więcej, ponieważ on najwyraźniej próbuje ze mnie drwic.
- Dobrze, usiądźmy. - Mama postanowiła przerwac tę okropną chwile.
Usiadłam obok mamy, na wprost chłopaka, którego coś bawiło, ponieważ non stop się uśmiechał i szczerzył zęby. Tata usiadł obok Jake'a. Nastała niezręczna cisza. Podzieliliśmy się opłatkiem i oh, to było najgorsze wydarzenie w moim życiu, zaraz po dziwnej sytuacji ze Styles'em w schowku. Zdecydowanie. Siedzieliśmy tak i nikt nic nie mówił.
 Jak twoje oceny na semestr? - Zapytał tata gdy mama podawała deser.
- Nie są złe.
- A średnia?
- 4,1? jakoś tak.
- Mnie się pytasz? To ty powinnaś wiedziec. - Boże weź tego człowieka i jego syna z mojego domu, ponieważ wytrzymałam już przystawkę i kolację, które były wielkimi wyrzutami za to, jak się ubieram, maluję i, że mam brzydką fryzurę, ale błagam, niech nie czepia się o szkołę, nienawidzę tego.
- 4,1.- Odpowiedziałam dla jasności.
- To marna średnia, w życiu nie przyjmą cię z nią na studia. Jake bardziej się stara, chociaż właściwie jest takim samym leniem jak ty.
- Mam 2,5, Robert. - Powiedział Jake, który nakładał kawałek sernika na talerz.
Tata spojrzał na niego surowym wzrokiem
- To przedostatnia klasa, przecież....
- Tak, przecież się poprawisz, to oczywiste, myślę nawet o zabraniu cię do stanów, tam są o wiele lepsze uczelnie.
- Chciałby ktoś sernik? - Zapytała mama, kiedy wiedziała, że zaraz wybuchnę.
- Mogłabys pomóc matce. - Znów wytknął.
- Pomagała mi , zresztą ciągle mi pomaga.
- Dlaczego sie wypowiadasz, skoro rozmawiam z Jessicą?
- Możesz przestac odzywac się tak do mnie i do mamy? - Krzyknęłam.
- Posłuchaj, jestem twoim ojcem i nie życzę sobie takiego zach...
- Nie obchodzi mnie to. - Wstałam od stołu i wyszłam na korytarz. Ubrałam buty i kurtkę i wyszlam z domu.
Idę bez celu przed siebie, gdy wyszłam z salonu mogłam iśc do swojego pokoju, co strzeliło mi do głowy, żeby wychodzic z domu? Jest strasznie zimno i przysięgam, że zaraz zamarznę. Chciałam zadzwonic po taksówkę, wtedy mogłabym pojechac do Holly lub do kogokolwiek, ale oczywiście musiałam zapomniec w pośpiechu telefonu, może rzeczywiście jestem takim nieudacznikiem? Miasto jest puste, tylko pojedyńcze osoby chodzą po ulicach, pewnie śpieszą się na wigilię, lub błąkają się tak jak ja.

*Harry*
Od 10 min powinienem byc w domu na wigilii, ale musiałem jeszcze skoczyc po wino, były okropne kolejki. Okryłem się płaszczem, ponieważ jest bardzo zimno, a śnieg sypie jak nigdy. Idę szybkim krokiem,szczerze mówiąc, nawet nie patrzę przed siebie, nagle wpadłem na kogoś, dziewczyna upadła na chodnik. Cholera, Jessica.
- Jessica? - Powiedziałem zaskoczony.- Dobry wieczór. - Podałem jej rękę i pomogłem wstac.- Co ty tu robisz? Nic Ci nie jest?
- Jest w prządku, tylko mógłby pan trochę uwarzac.- Zaczęła ocierac kurtkę ze śniegu.
- Dlaczego jesteś tu sama?
- Hej, przecież nie mam ośmiu lat, racja?
- Dobrze wiesz o czym mówię, jest wigilia.
- Jakoś nie mam ochoty siedziec w domu. - Spojrzała na mnie.
- Dlaczego? Może mogę coś dla Ciebie zrobic? - Widzę ten błysk w jej oku i wow, jest jak wtedy za pierwszym razem. Nie mogę jej tu tak zostawic, nie chcę.
- Nie, myślę, że nie.
- Może Cię gdzieś podwieśc?
- Do Holly, jeśli ma pan czas. - Powiedziała po chwili.
- Mam.
Poszliśmy do mojego samochodu, otworzyłem jej drzwi, a ona wsiadła. Usiadłem na miejscu kierowcy i odpaliłem silnik, przy okazji włączyłem radio. Nie odzywaliśmy się do siebie, mówiła tylko wtedy, gdy musiałem gdzieś skręcic, a ja odpowiadałem "okej". Po jakiś 10 minutach byliśmy pod domem Holly. Nigdzie nie było światła, jakby dom był pusty.
- Chyba nikogo nie ma. - Powiedziała.
- Na to wygląda.
- Ok, więc wysiądę tutaj.- Chciała złapac za klamkę.
- Oszalałaś. W życiu cię tu nie zostawię. - Zamknąłem samochód.
- Więc co zamierza pan zrobic? - skrzyżowała ramiona na piersi.
Więc co zamierzam zrobic? Sam nie wiem. Tak dużo czasu minęło od naszej ostatniej rozmowy i nawet głupio mi na nią patrzec, ponieważ... sam nie wiem czemu. To skomplikowane. Przecież jej tu nie zostawię, jest wigilia, a ona nie może szwędac się  po mieście. Z jednaj strony zapytałbym ją o to czy chciałaby pojechac ze mną do moich rodziców, ale czy to nie będzie nachalne?
- Chciałabyś pojechac ze mną na wigilie? - Zapytałem nieśmiało.
- Hmm myślę, że pańska narzeczona nie będzie zbyt zadowolona. -Zaśmiała się, ja uśmiechnąłem się do niej i przekręciłem kluczyki w stacyjce.
- Nie mam narzeczonej. - Ruszyłem.
________________________________________________________________________________________


Rozdział jest długi, więc podzieliłam go na dwie części. Miłego czytania i do następnego ;)
Ps. W zakładce "Bohaterowie" pojawiły się dwie nowe postacie, Jake i Robert- tata Jessicy.

*Tak dla jasności aktualna żona taty Jess ma syna ze swojego pierwszego małżeństwa.



JEŚLI SZANUJESZ MOJĄ PRACĘ, 
ZOSTAW KOMENTARZ, DLA CIEBIE TO CHWILA, 
A DLA MNIE WIELKA MOTYWACJA.