sobota, 22 listopada 2014

7. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.

PHOTOGRAPH

*Niall*

W sumie to nie zastanawiałem się długo czy zgodzić się na warunek Matty'ego. Mam ją tylko zaliczyć i zrobić zdjęcie, to wszystko. Nic trudnego. Jest taka niewinna, ale myślę, że w końcu zmięknie. Po całym zajściu po prostu przestanę się do niej odzywać, tak jak robię to w stosunku do każdej innej. Na prawdę nie rozumiem par... Jak można być z jedną osobą do końca życia? Przecież jest tyle dziewczyn, dlaczego miałbym wybrać tylko jedną? Myślę, że tak na prawdę nie ma miłości, a to całe "zakochanie" to czysta psychologia i taktyka.
- Do kogo dzwoniłeś? - Zapytała gdy wróciłem.
- Do Matt'a.
- Aaa. Po co? - Była na prawdę ciekawa.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. - Stwierdziłem.
- Jestem tu teraz z Tobą, więc pewnie i tak nie trafię do nieba. - Uśmiechnęła się nieszczerze.
Byłem trochę zaskoczony jej odpowiedzią, sam nie wiem dlaczego. Po obiedzie odwiozłem ją do domu. Mając więcej czasu na zakład postanowiłem po prostu ją odwieść bez żadnego całowania, przytulania lub czegokolwiek. Powiedziałem zwykłe "cześć", a ona była na prawdę zaskoczona, nie wiedziała o co chodzi. A mnie właśnie chodzi o to, żeby ona do końca nie wiedziała o co. To takie moje podejście, które zawsze się sprawdza. Muszę zrobić wszystko, żeby i tym razem mi się udało.

*Jessica*

Niall był na prawdę dziwny tego dnia. A stał się jeszcze dziwniejszy po tej rozmowie rzekomo z Matty'm. Ciekawi mnie o czym rozmawiali. Ale ok, nieważne. Nie chcę trafić do piekła. Po powrocie do domu odrobiłam lekcje i przeglądałam tumblr'a. Jest 20.06, mama właśnie wróciła z pracy, a ja myślę, że zejdę na dół i posiedzę z nią lub coś. Trudno jest mieć samotną mamę, ponieważ nigdy do końca nie chcę jej zostawić samej, gdy mam zamiar gdzieś wyjść. Czuję takie dziwne poczucie odpowiedzialności, które nie pozwala mi jej zostawić, dlatego tak rzadko gdzieś wychodzę.
- O Jess, nie wiedziałam, że jesteś w domu. - Przywitała mnie mama, gdy weszłam do kuchni.
- Hej mamo.
- Więc jak było w szkole?
- Całkiem dobrze, a w pracy?
- Też.
- To super...
- Słuchaj Jess, mam już wstępne informacje na temat przyjazdu taty no i nie chcę cię oszukiwać.
- Więc nie oszukuj...
- Z wstępnych informacji...
- Mamo, błagam Cię powiedz mi to normalnym językiem
- Dobra, wiec tata nie odwiedzi nas, a raczej Ciebie w październiku lub w listopadzie.
- To świetna wiadomość, może w ogóle nie przyjeżdżać
- Przyjedzie w grudniu. - Powiedziała nagle.
- W grudniu?
- Prawdopodobnie na święta.
I tym mnie zaskoczyła.
- Błagam mamo, święta to nasz czas.
- Tylko wtedy ma wolne.
- Ale mamo, ja nie chcę go widzieć.
- Jess, proszę Cię.
- Mamo kurde, nie zgadzam się.
- Posłuchaj, bądź dla niego po prostu miła.
- Nie potrafię, nie dla niego, po prostu nie.
- Zrób to dla mnie Jess.
- Mamo, zrobię dla Ciebie wszystko, ale nie to.

*

Przez następne dwa dni nie poszłam do szkoły, ponieważ po prostu nie miałam ochoty i źle się czułam, na szczęście moja mama jest wyluzowana. Więc jest czwartek i dziś idę, ponieważ dyrektor dzwonił i chciał się ze mną widzieć, więc mam przyjść na dwie lekcje, a później mogę iść do domu. Dwie lekcje co oznacza plastykę i w-f, wiec z jednej strony ok, ale z drugiej w-f, więc niekoniecznie i nie chodzi tu tylko o nauczyciela, ale ogólnie jestem zbyt leniwa.
Ubrałam dziś ( ootd ), ponieważ jest trochę chłodniej. Wchodząc do szkoły zauważyłam Holly, która widząc mnie od razu ruszyła w moją stronę.
- Hej. - Przywitała mnie.
- Hej. - Odpowiedziałam.
- Dlaczego nie było Cię w szkole i dlaczego nie odbierałaś telefonu?
- Oh po prostu źle się czułam, a telefon wyłączyłam. Nie chciałam z nikim gadać.
- Rozumiem.
Szłyśmy razem w stronę mojej szafki i wtedy zobaczyłam Styles'a, wychodził z gabinetu dyrektora, miał czarne spodnie i biało-czarny t-shirt w paski i niezbyt zadowoloną minę ( Harry ). Wymieniliśmy się spojrzeniami, aż w końcu odwróciłam wzrok.
- Pan Styles chyba nie jest dziś zadowolony, pewnie da nam wycisk na w-f. - Stwierdziła Holly.
- Tak, pewnie tak.
W połowie plastyki do klasy weszła sekretarka dyrektora pani Jonson i powiedziała, że dyrektor prosi mnie o rozmowę i, ze mam wziąć swoje rzeczy, bo pewnie i tak nie wrócę już na tą lekcje. Posłuchałam jej i wzięłam torbę ze sobą. idąc korytarzem zastanawiałam się o co może chodzić i wszystko wskazywało na Styles'a. Pani Jonson kazała mi wejść bez pukania, więc weszłam.
- Dzień dobry. - Powiedziałam.
- Witaj Jessico. - Dyrektor siedzi przy biurku. Pomieszczenie jest pomalowane na jasny brąz, a wszystkie meble są białe.
- Usiądź proszę. - Dodał i wskazał ręką na fotel.
- Więc chciał mnie pan widzieć.
- Tak, to dość trudna sprawa, ale powiem prosto z mostu, bez owijania w bawełnę i oczekuję od Ciebie tego samego.
- Oczywiście.
- Czy ty i Pan Styles spotykacie się? - zaschło mi w gardle, a serce zaczęło bić 1000 razy szybciej. Chyba zauważył moje zdenerwowanie.
- Powiedz prawdę, a obiecuję, że nie będziesz miała żadnych problemów. - Znów powiedział.
- Ja... nie wiem skąd przyszło to panu do głowy. - Udałam zbulwersowaną. - Pochodzę z normalnego domu i nie niesie mnie do romansów z nauczycielami. - Dodałam.
- Ja Cię nie osądzam, Jessico.
- Mam taką nadzieję.
Po chwili ciszy, która moim zdaniem trwała wieczność, znów się odezwał.
- Z doświadczenia wiem, że takie romanse zwykle źle się kończą.
- O czym pan mówi?
- Nie raz w mojej szkolnej karierze bywały takie przypadki, panno Grey to jest na prawdę nie...
- Panie dyrektorze, powtarzam, że między mną, a panem Styles'em nic nie ma. W ogóle na jakiej podstawie zadaje mi pan takie pytania?
- Dostaję donosy od uczniów i nauczycieli.
- Fajnie wiedzieć.
- Zapytam jeszcze raz...
- Nie musi pan, bo odpowiedź brzmi "nie".
- Rozmawiałem z panem Styles'em.
Omg mam nadzieję, że nie powiedział niczego niestosownego, bo przecież nic nas nie łączy. Chyba.
- Tak i pewnie powiedział to co ja.
- Owszem, również zaprzeczył.
- W takim razie czy mogę już iść?
- Tak, oczywiście, ale zostań proszę na drugiej lekcji, dobrze?
- Tak, jasne. Do widzenia
- Do zobaczenia Panno Grey.
Wyszłam z gabinetu i chciałam udać się na plastykę, ale zadzwonił dzwonek. Nie mam pojęcia co mam zrobić, na prawdę nie wiem.



JEŚLI SZANUJESZ MOJĄ PRACĘ, 
ZOSTAW KOMENTARZ, DLA CIEBIE TO CHWILA, 
A DLA MNIE WIELKA MOTYWACJA.

Tak, wreszcie jest rozdział 7. Długo zajęło mi ogarnięcie się i napisanie go, dlatego mam nadzieję, że chociaż trochę się podoba. Następny chciałabym dodać za tydzień, ale sama nie wiem jak to wszystko wyjdzie.
Jak widać, wygląd trochę się zmienił i bardzo dziękuje za to pewnej osobie. Miłego czytania.